Wyjdą, nie wyjdą?
W czwartek 7 maja mieszkańcy Wielkiej Brytanii poszli do urn, aby zdecydować, kto zasiądzie w brytyjskim parlamencie na kolejną kadencję. Większość przedwyborczych sondaży wskazywała na bardzo wyrównane szanse konserwatystów i laburzystów. To budziło pewne obawy na rynku, bo londyńskiemu City jest zdecydowanie bardziej po drodze z partią Davida Camerona niż Partią Pracy kierowaną przez Eda Milibanda.
Wynik okazał się pewnym zaskoczeniem, bo niewielu obserwatorów przypuszczało, że torysi odniosą tak zdecydowane zwycięstwo. Po ogłoszeniu wyników okazało się, że przewaga jest na tyle duża, że najprawdopodobniej nie będzie dochodziło do żadnych zmian w koalicji i Konserwatyści będą mogli dalej rządzić wspólnie z Liberalnymi Demokratami. Co więcej, laburzyści ponieśli sromotną klęskę w Szkocji, gdzie do tej pory mieli silne poparcie. SNP, czyli Szkocka Partia Narodowa, zdecydowanie wygrała wybory na północy Zjednoczonego Królestwa.
Co taki rozwój wydarzeń oznacza dla inwestorów?
Pierwsza reakcja na wyniki była zdecydowanie pozytywna. Funt brytyjski umocnił się zarówno do dolara, euro, jak i do polskiej waluty. Odetchnęło również londyńskie City – indeksy FTSE100 i FTSE 250 urosły odpowiednio o 2,32% i 2,80%. Ten optymizm nie dziwi. Pytanie tylko, jak długo się utrzyma. W tej chwili najbardziej cieszą się najlepiej zarabiający i właściciele drogich nieruchomości w Wielkiej Brytanii, bowiem to oni mieli stać się pierwszą potencjalną ofiarą dodatkowych podatków w przypadku zwycięstwa laburzystów.
Dotychczasowe dokonania konserwatywnego rządu można oceniać w różny sposób, ale nie sposób pominąć faktu, że to Wielka Brytania, obok Stanów Zjednoczonych, najlepiej poradziła sobie z wyjściem z kryzysu. Jasno pokazują to statystyki, np. bezrobocia, gdzie obecny poziom w Zjednoczonym Królestwie to 5,6%, wobec 11,3% w Strefie Euro. Również wzrost gospodarczy i poziom zadłużenia wygląda atrakcyjniej niż w przypadku innych krajów europejskich.
Warto jednak pamiętać także o zagrożeniach, które niosą ze sobą wyniki wyborów. Deklaracja Davida Camerona dotycząca przeprowadzenia w 2017 roku referendum w Wielkiej Brytanii na temat dalszej przynależności do Unii Europejskiej, to zdecydowanie największe z nich. Tzw. Brexit, czyli wyjście tego kraju z Unii, to gigantyczne zagrożenie dla pozycji Londynu jako jednego z globalnych centrów finansowych. Ale to także zagrożenie dla całej Unii Europejskiej.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ