Ring Caspara: Amerykański sen
Z Błażejem Bogdziewiczem, wiceprezesem oraz dyrektorem inwestycyjnym Caspar Asset Management S.A. oraz Mateuszem Janickim, zarządzającym subfunduszem Caspar Akcji Europejskich (od 1 lipca 2024 subfundusz będzie nosił nazwę: Caspar Akcji Światowych Liderów) o europejskim grajdołku, korzyściach skali i różnicach w mentalności mieszkańców Starego Kontynentu i Stanów Zjednoczonych rozmawia Piotr Gajdziński.
– Jeśli brać pod uwagę liczbę ludności, a więc również konsumentów, to Europa jest największą potęgą na świecie. A mimo to Stary Kontynent coraz bardziej traci dystans do swoich konkurentów: Stanów Zjednoczonych oraz Chin. Jaka jest przyczyna, że zostajemy w tyle?
Błażej Bogdziewicz: – Wzrost gospodarczy w Europie, a także poziom płac coraz bardziej rozjeżdżają się z tym, co widzimy w Stanach Zjednoczonych. Ameryka rozwija się szybko, natomiast Stary Kontynent bardzo wolno, albo nawet jest w stagnacji. Kiedyś dochody ludności w USA i w Europie były zbliżone, ale teraz ludzie za oceanem zarabiają dużo więcej. Panuje powszechna zgoda, że mamy do czynienia z długotrwałym trendem, gospodarka amerykańska będzie się rozwijała szybciej niż europejska, więc te nożyce będą się coraz bardziej rozwierały. Z Chinami sytuacja jest nieco inna. Przez wiele lat ten kraj rozwijał się bardzo szybko, ale teraz ujawniło się wiele problemów i ryzyka rosną. Europa rozwija się wolno, bo jest przeregulowana, ma gorszą demografię niż Stany Zjednoczone, a na dodatek wzięła na siebie ogromne koszty wynikające z transformacji energetycznej. Ogromne.
Mateusz Janicki: – Przeczytałem właśnie wywiad z Nikolai Tangenem, prezesem Norweskiego Państwowego Funduszu Emerytalnego, największej tego typu instytucji na świecie, który zarządza 1,5 bln dolarów. W tym wywiadzie prezes Tangen porównywał Europę i Stany Zjednoczone i jego zdaniem głównym czynnikiem negatywnie wpływającym na gospodarkę naszego kontynentu są regulacje. O tym zresztą mówi bardzo wielu ekonomistów i menadżerów największych firm. Ale warto też powiedzieć o różnym podejściu do biznesu u nas i w Stanach Zjednoczonych. W Ameryce kiedy upadnie jakaś spółka, to jej menadżerowie mogą bez problemu założyć kolejną, wystartować z następną inicjatywą i uzyskać na nią finansowanie. W wypadku Europy nie jest to już takie proste, a wręcz jest bardzo trudne. Na Starym Kontynencie ludzie mają też inne ambicje niż w USA, co też ma w mojej opinii istotne znaczenie, ale oczywiście najważniejszym czynnikiem hamującym rozwój gospodarczy są nadmierne regulacje. Wspomniany prezes Norweskiego Państwowego Funduszu Emerytalnego powiedział w wywiadzie, że w Europie mamy regulacje, ale praktycznie nie mamy sztucznej inteligencji, natomiast w Stanach Zjednoczonych nie ma regulacji, za to jest sztuczna inteligencja.
– Regulacje, czyli w praktyce co?
Błażej Bogdziewicz: – Jedna sfera to regulacje dotyczące zielonej transformacji, które wypychają przemysł poza Europę. Przede wszystkim oczywiście do Azji, ale w ostatnich latach bardzo dużo mówi się również do migracji do Stanów Zjednoczonych, gdzie jest tania energia i nie ma takich obostrzeń jak u nas. Praktycznie wszystkie, albo prawie wszystkie duże, przemysłowe spółki europejskie chroniąc swój biznes próbują w jakiś sposób przenosić się do USA. Ale to oczywiście nie jest możliwe w wypadku mniejszych firm. Jest wiele dużych spółek europejskich, które radzą sobie bardzo dobrze, ale dzieje się tak dlatego, że one są w praktyce spółkami globalnymi, większość, a w niektórych wypadkach całość ich produkcji jest zlokalizowana poza Starym Kontynentem. Druga rzecz dotycząca technologii to przepisy o ochronie prywatności, w tym słynne RODO. Cel jest bardzo szczytny, ale gospodarczy efekt jest taki, że biznes technologiczny znacznie łatwiej prowadzić w Stanach Zjednoczonych niż na naszym kontynencie. Poza tym w USA mamy jeden rynek, a na jednym rynku znacznie łatwiej osiągnąć efekt skali. W Europie, choć lubimy posługiwać się terminem „zjednoczona Europa”, to jednak jest to pojęcie nieprawdziwe. I w efekcie jest problem ze skalowaniem biznesu. W dużej mierze przyczyny są obiektywne, wynikają z barier kulturowych, masy lokalnych przepisów, które są przecież różne na przykład w Portugalii i Rumunii. Ale są też lokalne powiązania, niechęć wielu polityków w różnych krajach do konkurencji z zagranicy. W Stanach Zjednoczonych wszystkie te bariery nie istnieją.
– To prawda, pojęcie zjednoczonej Europy zostało w dużej mierze zmitologizowane.
Mateusz Janicki: – Na tej liście różnic trzeba koniecznie wymienić również dostęp do kapitału. To nie jest tak, że zdobycie kapitału jest super trudne czy niemożliwe, ale jednak w Stanach Zjednoczonych jest to znacznie łatwiejsze, tam rynek jest lepiej rozwinięty i w związku z tym łatwiej znaleźć firmy i fundusze, które sfinansują nowy biznes. Przykładem może być Spotify, która choć wywodzi się ze Szwecji, to jednak jest notowana w Nowym Jorku.
Błażej Bogdziewicz: – Tak, jest wiele firm europejskich, w tym również technologicznych, które wywodzą się z Europy, ale są notowane na giełdzie nowojorskiej. Natomiast trudno mi znaleźć firmę amerykańską, która byłaby notowana na którymś z parkietów europejskich.
– Były premier Włoch, Enrico Letta, w raporcie opublikowanym w drugiej połowie kwietnia br. twierdzi, że jedną ze słabości Unii Europejskiej jest brak integracji w kilku sektorach: finansowym, energetycznym, komunikacji elektronicznej. Letta podał jeden przykład, który jest uderzający: w Stanach Zjednoczonych i w Chinach jest kilku operatorów telekomunikacyjnych, podczas gdy w Europie aż 34.
Błażej Bogdziewicz: – Przy czym owe 34 firmy nie stanowią dla siebie konkurencji, bo przecież na przykład w Polsce lub Niemczech czy Francji nie masz 34 firm walczących o klienta. Mieszkając w Poznaniu nie możesz na przykład korzystać z usług Telecom Italia. Więc amerykański konkurent ma znacznie większą skalę biznesu, dzięki czemu stać go na inwestycje technologiczne. Największa luka, która jest w tej chwili – i w najbliższych wielu latach – praktycznie nie do zasypania dotyczy właśnie sektora technologicznego. Bo jeśli wziąć pod uwagę energię, jej wysokie koszty w Europie w porównaniu do Stanów Zjednoczonych, to tę sprawę można stosunkowo łatwo załatwić. Wystarczy zmiana przepisów i natychmiast znajdą się nowi dostawcy. Nie jest to problem nie do rozwiązania. A jeśli chodzi o sektor technologiczny to owszem, on jest niezwykle trudny do rozwiązania, bo przewagi amerykańskich gigantów technologicznych są dzisiaj monstrualne. Podkreślam to słowo: monstrualne. Mam na myśli zwłaszcza te najważniejsze dzisiaj usługi, a więc centra danych, przechowywanie danych w chmurze, narzędzia do sztucznej inteligencji. Europejskim firmom będzie bardzo trudno konkurować z Microsoftem czy Amazonem.
– Mam wrażenie, że Europa zrejterowała, nawet nie próbuje tego robić.
Błażej Bogdziewicz: – Co najwyżej niektóre firmy z naszego kontynentu próbują z amerykańskimi gigantami współpracować, kooperować, mówiąc kolokwialnie podczepić się pod liderów globalnego rynku. Jest oczywiście kilka europejskich spółek, które na tym technologicznym rynku sobie radzą, mają jakąś swoją niszę, w której się wyspecjalizowały, ale to jest ułamek tego, z czym mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych.
– Nisze, tylko nisze. Technologicznie Europa staje się grajdołkiem.
Błażej Bogdziewicz: – Coraz więcej krytycznych usług technologicznych jest świadczonych przez spółki amerykańskie i właściwie nikt sobie nie wyobraża, nawet nie próbuje wyobrażać, że może być inaczej. Ten pociąg nam odjechał, a przecież są to usługi wysokomarżowe, co oznacza, że Amerykanie znakomicie na tym zarabiają. Większość firm musi swoje dane trzymać w chmurze i korzystają właśnie z oferty amerykańskich gigantów. Chiny mają swoje spółki, coś tam próbują robić w Indiach, a Europa…
– Zrejterowała. Technologicznie staliśmy się właściwie amerykańską kolonią.
Mateusz Janicki: – Tak, pod tym względem daliśmy się skolonializować.
– Ten obezwładniający paraliż w technologii, czy mówiąc szerzej w innowacjach jest zaskakujący, bo przecież społeczeństwa europejskie są lepiej wykształcone niż amerykańskie.
Błażej Bogdziewicz: – To jest chyba kwestia kulturowa. W Europie mamy setki, a może tysiące programów i funduszy – krajowych oraz unijnych – których zadaniem jest wspieranie innowacji, nowych rozwiązań. Tyle tylko, że większość tych pieniędzy została zmarnowana, przepalona. Te pieniądze poszły z dymem, a zaryzykuję stwierdzenie, że w wielu wypadkach zrobiły więcej szkód niż pożytku. Mateusz już o tym mówił, ale warto to podkreślić – w Stanach Zjednoczonych pieniądze inwestowane w innowacje i technologię to są pieniądze prywatne, a nie rządowe czy unijne granty, a prywatne pieniądze ważą więcej. Oczywiście, w USA wiele start-upów upada, ale ludzie nie boją się ryzyka.
Mateusz Janicki: – U nas, także ze względów prawnych, strach jest paraliżujący, w USA go nie ma.
Błażej Bogdziewicz: – I koniec końców w Ameryce jest znacznie więcej sukcesów. Tymczasem w Europie dotujemy takie przedsięwzięcia, idą na to gigantyczne publiczne pieniądze, tylko sukcesów mamy jak na lekarstwo.
– Bo pieniądze są prywatne!
Błażej Bogdziewicz: – Moim zdaniem to bardzo ważna przyczyna amerykańskich sukcesów. Jesteś funduszem venture capital, wykładasz pieniądze, tracisz na trzech, ale na dwóch kolejnych odbijasz to sobie z taką nawiązką, że klękajcie narody.
Mateusz Janicki: – Przewaga rynku amerykańskiego polega też na jego wielkości.
Błażej Bogdziewicz: – Masz absolutną rację, w najnowocześniejszych branżach jest to niezwykle ważne. Jak masz duży rynek, to jesteś w stanie łatwiej osiągnąć pewien poziom opłacalności. A w Europie dochodzisz na swoim krajowym rynku tylko do jakiegoś mikro poziomu, bo wejście na sąsiednie rynki, na całą Unię jest niezwykle trudne i kosztowne.
Mateusz Janicki: – W Stanach Zjednoczonych jest bardzo wiele spółek, które są duże, mimo że działają tylko na jednym rynku. W Europie, aby ten poziom osiągnąć trzeba już wejść na rynki zagraniczne, co znacząco podnosi koszty i ryzyko. Ale będę się upierał, że różnice tkwią przede wszystkim w amerykańskiej i europejskiej mentalności.
– Mentalnościach. Europejskich mentalnościach.
Mateusz Janicki: – Słusznie. Mam teraz na myśli także większą otwartość, większą skłonność do współpracy.
Błażej Bogdziewicz: – U nas, myślę w tym momencie o Europie, nie tylko o Polsce, publiczne pieniądze niestety wypierają prywatne, co odbywa się z dużą szkodą dla biznesu. W USA mamy do czynienia z jakimś ekosystemem spółek, uczelni wyższych, ośrodków naukowych, które ze sobą współpracują, wymieniają się doświadczeniami… Na Starym Kontynencie to działa słabo. Mamy naukowców, którzy coś tam zaczynają, walczą o granty, później z tych państwowych grantów żyją, następnie walczą o kolejne…
– Ten system nie pcha do osiągnięcia sukcesu.
Błażej Bogdziewicz: – Tak, w USA jest prywatny inwestor, który finansuje coś z własnej kieszeni, więc zależy mu na jak najszybszym sukcesie i zmonetyzowaniu inwestycji.
– Dużo mówiliśmy o mentalności. Żaden z nas nie jest socjologiem, ale spróbujmy wychwycić różnicę.
Błażej Bogdziewicz: – Jeden przykład, który moim zdaniem mówi właściwie wszystko. W Stanach Zjednoczonych bardzo dużo emocji budzi inwestowanie przez polityków na rynkach akcji, bo oni często mają informacje poufne, co pozwala im podejmować bardzo celne decyzje. To jest luka w prawie, z której skwapliwie korzystają politycy zarówno Partii Republikańskiej, jak i Partii Demokratycznej. A u nas? Wystarczy przyjrzeć się oświadczeniom majątkowym polityków i od razu widzisz, że ogromna większość z nich inwestuje w nieruchomości. Kolejna działka budowlana, szóste mieszkanie… Tylko że pieniądze zainwestowane w nieruchomości w niewielkim stopniu napędzają rozwój gospodarczy.
– Rocznie obywatele Europy inwestują na amerykańskiej giełdzie 400 mld euro, co wspiera rozwój gospodarki USA. I Caspar TFI idzie w podobnym kierunku przekształcając subfundusz Caspar Akcji Europejskich w Caspar Akcji Światowych Liderów. Po lekturze tego Ringu nikt już nie powinien się dziwić skąd ta decyzja.
Mateusz Janicki: – Ten fundusz będzie geograficznie rozproszony, ale rzeczywiście znaczną część pieniędzy będziemy inwestowali w spółki notowane w Stanach Zjednoczonych. Po prostu perspektywy amerykańskich spółek są znacznie lepsze. Wiele z nich stworzyło sobie bardzo silną pozycję w biznesach, które mają bardzo wysokie bariery wejścia, generują wysokie marże i to w krótkim, średnim i długim terminie będzie bardzo trudno zmienić. Dzięki temu te spółki będą w stanie w dłuższym okresie generować wyższe zyski. Idziemy dobrym tropem, bo przywołany już tu dzisiaj Norweski Państwowy Fundusz Emerytalny połowę swoich aktywów też zainwestował w Stanach Zjednoczonych.