Cukierek albo psikus
Jeżeli miałbym wskazać wzorowo zorganizowaną statystykę państwową, to bez żadnych wątpliwości wskazałbym na Stany Zjednoczone. Nie ma tam nawet specjalnego urzędu typu GUS, statystki sporządza Biuro Analiz Gospodarczych (BEA), jednostka Departamentu Handlu, która zatrudnia 500 osób. GUS zatrudnia 6000, ale ma też szersze zadania. Ponieważ jednak w odróżnieniu od BEA nie udostępnia on danych na temat wewnętrznej struktury zatrudnienia, trudno ocenić ile osób w Polsce zajmuje się przygotowywaniem i udostępnianiem statystyk państwowych. Ile by ich jednak nie było, to nie robią tego dobrze. To znaczy, nie zamierzam podważać prawidłowości wyliczeń, chodzi mi o prezentację danych. Każdy, kto regularnie korzysta z danych GUS wie, co mam na myśli. Problem leży w tym, że GUS tworzy statystyki nie dla obywateli, ale dla siebie. Weźmy na przykład bardzo ważne dla rynków finansowych odczyty sprzedaży detalicznej. Nie pojawiają się jako osobny komunikat, nie ma ich także w udostępnianych do pobrania szeregach czasowych. Sprzedaż detaliczną każdy musi sobie co miesiąc wydłubać z jednego z biuletynów i wpisać do własnego arkusza. Na stronie GUS są trzy (sic!) pliki do pobrania z danymi makro: wskaźniki miesięczne, kwartalne i roczne. Z kolei szereg danych o PKB sięga wstecz do… 1995 roku, czyli nawet nie do początku transformacji. BEA udostępnia dane sięgające w XIX wiek. Przykłady można by mnożyć, ale nie w tym rzecz.
Jedną z rzeczy, które są moim zdaniem irytujące w amerykańskich statystykach, jest sposób prezentowania danych o dynamice PKB. Publikowaną liczbą jest zmiana kwartalna i do tego zannualizowana. Annualizacja polega na pomnożeniu przez cztery. W efekcie dostajemy liczbę pozbawioną sensu. Jakaż jest przewaga operowania danymi pomnożonymi przez cztery nad analizą danych niepomnożonych? Jedynym efektem jest wyolbrzymianie zmian, dzięki czemu już i tak nerwowi inwestorzy zaczynają chodzić po ścianach. Tak na przykład było z czwartkowym wstępnym odczytem amerykańskiego PKB. Odsezonowana, uroczniona liczba to 1,5%. W porównaniu z 3,9% w II kwartale wygląda to fatalnie. Jednak w rzeczywistości wzrost w III kwartale to 0,4% w porównaniu do 1% w II kwartale. Biorąc pod uwagę, że nasz mózg mocno reaguje na nominale różnice, efekt jest piorunujący. Pójdźmy jednak dalej. Annualizacja budzi moje, co najmniej, zdziwienie. Na przykład w biznesie zarządzania aktywami ekstrapolowanie wyników na dłuższy okres właśnie poprzez annualizację jest surowo zakazane. Ale nawet emocjonowanie się danymi za jeden kwartał, już bez annualizacji, stanowi pewne nadużycie. Kwartał kwartałowi bowiem nierówny. Tak się składa, że nasza cywilizacja funkcjonuje w rytmie rocznym. Głównym powodem są oczywiście cztery pory roku, które nawet mimo całej techniki jaką dysponujemy, mocno wpływają na nasze życie. Żeby daleko nie szukać, przykładem może być słaby I kwartał w gospodarce Stanów Zjednoczonych, który postawił pod znakiem zapytania trwałość wzrostu gospodarczego, a który finalnie okazał się tylko efektem ostrej zimy. Z tego względu roztropny uczestnik rynków powinien patrzeć także, a zaryzykuję twierdzenie, że przede wszystkim, na zmiany roczne, w których widzimy dynamikę w analogicznych kwartałach kolejnych lat. W tym podejściu, amerykański PKB wzrósł w III kwartale o 2% w porównaniu do 2,7% kwartał wcześniej. Mamy tu także efekt bazy statystycznej, gdyż w III kwartale 2014, który wypadł z rocznej rachuby, roczna dynamika wynosiła 2,9%.
Dopiero teraz można podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, czy jest się czym martwić. Odpowiedź brzmi „i tak i nie”. Nie, ponieważ wzrost w Stanach jest na poziomie 10-letniej średniej i utrzymuje się w dość wąskim przedziale wahań od 2010 roku. Tak, ponieważ na pewno jest to dla Fedu argument za rozpoczęciem procesu normalizacji polityki pieniężnej. Można więc rzecz, iż amerykański PKB jednocześnie dał halloweenowego cukierka i zrobił psikusa.
Materiał zaprezentowany na stronie pochodzi od naszego partnera Skarbiec TFI.
FUNDUSZE SKARBIEC TFI W OFERCIE F-TRUST:
[ft_funds_db towarzystwo=”5″ nofilter=”false”]Nota prawna Niniejszy dokument jest jedynie materiałem informacyjnym do użytku odbiorcy. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym lub jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Nie powinien też być rozumiany jako rekomendacja inwestycyjna. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w tym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Skarbiec TFI SA nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania. Wymagane prawem informacje dotyczące subfunduszy, w tym o czynnikach ryzyka inwestycyjnego znajdują się w prospekcie informacyjnym SKARBIEC FIO i Kluczowych Informacjach dla Klientów, dostępnych w siedzibie SKARBIEC TFI SA w serwisie skarbiec.pl i w sieci sprzedaży. Subfundusze nie gwarantują osiągnięcia określonego celu
i wyniku inwestycyjnego, a uczestnik ponosi ryzyko utraty części wpłaconych środków.