Poławiacz pereł
Rozmowa z Michałem Cichoszem, zarządzającym funduszami Skarbiec Spółek Wzrostowych oraz Skarbiec Market Neutral
Jest Pan człowiekiem agresywnym? Pytam, bo znany jest Pan z agresywnego inwestowania.
– Agresywne inwestowanie kojarzy się z grą i spekulacją, a ja nie hołduję takiemu podejściu. Wbrew pozorom, mój styl inwestowania jest raczej stabilny i na pewno długodystansowy.
Nasza filozofia polega na inwestowaniu w długoterminowych, strukturalnych zwycięzców – spółki, które wyróżniają się na tle gospodarki, sektora, konkurentów. Po prostu „mają papiery” pozwalające im przez wiele lat rosnąć i odrywać się od trendów gospodarczych, czyli recesji, kryzysów, cykli koniunkturalnych. Znajdujemy i inwestujemy w liderów, którzy sami są sobie sterem i okrętem, którzy nie poddają się trendom rynkowym. Więcej, znajdujemy i inwestujemy w spółki, które same kreują trendy rynkowe, mają jasno wytyczone cele i dyktują sobie forsowne tempo ich osiągania bez oglądania się na konkurencję i sytuację gospodarczą.
Inwestujecie w spółki, które mają silnych liderów.
– Powiedziałbym nawet – wizjonerów. Takich, którzy potrafią konstruować i wcielać w życie nietuzinkowe strategie, oferują nowatorskie produkty. Nie ma takich spółek wiele, w Polsce może 10-15, ale staramy się właśnie takie firmy znaleźć. To, że spółek spełniających nasze wyśrubowane kryteria jest tak mało powoduje, że nasze inwestycje są bardzo skoncentrowane i to właśnie czyni nas w odbiorze społecznym inwestorami agresywnymi. Natomiast z fundamentalnego punktu widzenia, te firmy mają znakomite perspektywy i pozwalają zapewnić naszym klientom ponadprzeciętne zyski. My te spółki wybieramy bardzo konsekwentnie i z dużą premedytacją.
Poświęca Pan czas na analizę sposobu działania manegementu kierującego spółkami, które są na Pana celowniku?
– Bardzo często. Niezwykle starannie przyglądamy się przede wszystkim właścicielom, bo to właśnie właściciel musi kreować strategię spółki. Musi traktować firmę jak swoje najukochańsze dziecko, być wizjonerem, zapaleńcem i pasjonatem. Przykładem Marek Piechocki z LPP, człowiek, który nie myśli o tym co będzie za sześć miesięcy lub za rok. On już to wie i patrzy dalej, myśli jaki będzie rynek za 3-5 lat i gdzie jego firma powinna wtedy być. Albo Rafał Brzózka z Integera, który zrewolucjonizował polski rynek pocztowy i nie boi się kolejnych wyzwań. Wreszcie Adam Kiciński i jego koledzy z Zarządu CDProjekt, którzy „Wiedzminem” i kolejnymi projektami z powodzeniem walczą na bardzo konkurencyjnym, bo przecież absolutnie zglobalizowanym rynku, z największymi potęgami. Lubię takie spółki, a nie przepadam za firmami, których szefowie tłumaczą na spotkaniach i konferencjach, że rynek jest trudny, bardzo konkurencyjny, ale oni liczą na poprawę stanu gospodarki w przyszłym półroczu. Ludzie z taką filozofią zawsze płyną z nurtem rzeki i całkowicie od tego nurtu zależą. Wolę takich, którzy potrafią płynąć szybciej niż nurt, a czasem wbrew niemu.
Od niedawna 20% portfela inwestujemy w nowe segmenty rynku, spółki amerykańskie i europejskie, które prowadzą działalność globalną i wbrew światowej koniunkturze rozwijają się bardzo szybko. Klucz jest ten sam – potencjał, który rokuje 20-procentowy wzrost w ciągu roku.
Inwestowanie to, według Pana, bardziej sztuka czy matematyka?
– To odwieczny dylemat. Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat z kolegami z rynku i ja zdecydowanie przychylam się do wniosku, że to bardziej sztuka. Gdyby to była matematyka, większości z nas, zarządzających, już by raczej nie było, zostalibyśmy zastąpieni przez komputery i algorytmy. W niektórych dziedzinach człowiek nigdy już nie prześcignie maszyny, w końcu komputer potrafił nawet wygrać z Kasparowem. Na szczęście inwestowanie to coś więcej niż tylko słupki liczb. Za każdą firmą stoją przecież ludzie ze swoimi emocjami, ambicjami i pragnieniami. W gospodarce jest zbyt wiele zmiennych, aby matematyka mogła zdominować cały proces inwestycyjny.
Jaki, w takim razie, powinien być idealny zarządzający?
– Przede wszystkim musi być przekonany do swojej filozofii, pewny, że kryteria za pomocą których wybiera spółki są najwłaściwsze i w długim terminie najbardziej skuteczne. Po drugie – odwaga. Bo inwestowanie wielu milionów złotych w firmę, którą niewielu zna, a jeszcze mniej wierzy, „wykopanie” takiej nowej, świeżej perełki, wymaga naprawdę dużej odwagi. Proszę pamiętać, że inwestując w taką firmę stawiamy na szali całe swoje doświadczenie, wiedzę i reputację.
W inwestowaniu przydaje się też mentalność sportowca: cierpliwość, wytrwałość, pracowitość, duch rywalizacji i odporność na stres. Bo przecież nie każdy dobrze się czuje w wyścigu, w nieustannym, codziennym porównywaniu z benchmarkiem, z wynikami innych funduszy. Tę walkę konkurencyjną zarządzający musi lubić tak, jak zawodowy tenisista lubi występować na korcie, czy skoczek wzwyż walczący z coraz wyżej zawieszoną poprzeczką.
Jak się czuje człowiek, którego indeks spada, powiedzmy o 15% w ciągu kilku dni?
– Źle. Ale takie momenty są częścią naszej pracy, trzeba nauczyć się z tym żyć. To właśnie spektakularne spadki testują naszą wytrwałość, cierpliwość, pozwalają najwięcej się nauczyć i wyciągać wnioski na przyszłość. Wielcy sportowcy powtarzają, że sto zwycięstw nie uczy człowieka tyle, co jedna porażka. To porażki budują wielkich mistrzów, ale także wielkich zarządzających. Głębokie spadki pokazują, czy zarządzający potrafią wytrwać w swojej filozofii i wyciągnąć wnioski, czy potrafią uporać się z obciążeniem psychicznym, które w takich chwilach ma niewyobrażalny ciężar. To są momenty prawdziwej weryfikacji i podziału na tych, którzy się gubią i na tych, którzy z porażek podnoszą się bogatsi o nowe doświadczenia, silniejsi i lepsi.
To teraz druga strona medalu – wzrost indeksu o 20%. Euforia, sukces uderza do głowy?
– Nie, raczej nie popadam w stan euforii, choć oczywiście to są radosne chwile. Ale właśnie – chwile. Staram się zachować zimną krew i pozostaję wierny swojej metodzie inwestycyjnej.
Stawiam na ludzi, którzy kreują rzeczywistość, nowe sposoby konsumpcji, komunikowania się. Staram się bardzo starannie, gruntownie analizować ich biznes i za tym podążać, a nie ulegać sentymentom. Oczywiście, gdy rynek rośnie, to człowiek ma wielką pokusę, aby na chwilę odstąpić od swoich zasad, zrobić jakąś spektakularną sztuczkę, pójść za rynkiem. Na szczęście staram się temu oprzeć. Nauczyłem się, że jeśli wybiera się dobre biznesy, dobrych właścicieli, rzeczywistych liderów, to oczywiście rynek może zepchnąć kursy akcji o 10, 20, nawet 50%, ale te dobre spółki za rok czy dwa będą notowane znacznie wyżej niż przed bessą. A te, które fundamentalnie sobie nie radzą, to prawdopodobnie tam zostaną, albo wylądują jeszcze niżej Przywołam przykład LPP, spółki, której kurs w 2008 roku spadł z 2500 do 900 zł. To było straszne, ale dzisiaj ta spółka kosztuje ponad 9000 zł.
Radzi Pan więc zachowanie równowagi nawet w najbardziej emocjonujących momentach…
– Euforia i totalna kapitulacja to tylko stany przejściowe. Trzeba to przeżyć i wyciągnąć wnioski. I pamiętać, że jeśli ktoś dobrze, systematycznie pracuje, to z reguły prędzej czy później zbierze tej pracy dobre owoce.
Kluczem jest dobór spółek. Pan czasem podejmuje ryzykowne decyzje. Niedawno wyrzucił Pan Apple’ a, spółkę, o której mówi cały świat. I raczej szybko mówić nie przestanie, to dzisiaj najdroższa marka na świecie, właśnie zdetronizowała Coca-Colę.
– Pozbyłem się Apple’ a po premierze iPhona5, bo uznałem, że ten model nie wnosi już tej wartości, co poprzednie wyroby Apple’ a. Uważam, że to był dobry ruch. Zmieniłem Apple’ a na spółkę, która w tamtym momencie, jak uznałem, lepiej rokuje na przyszłość. Mogę powiedzieć, że przynajmniej na razie była to słuszna decyzja.
W Skarbiec Spółek Wzrostowych nie jesteśmy ograniczeni do konkretnego rynku, dlatego szukamy spółek na całym świecie. Jedynym ograniczeniem jest to, że taka spółka musi dysponować potencjałem dwudziestoprocentowego wzrostu w ciągu roku. Jeśli uznam, że tak nie jest, rezygnuję i szukam nowego kandydata.
Inwestowanie w spółki z całego świata wydaje mi się ryzykowne. Rynki jednak bardzo się od siebie różnią.
– To prawda, ale liderzy wszędzie mają zbliżone cechy. Identyfikując ich odpowiednie przewagi można skutecznie wytypować na świecie wiele świetnych, innowacyjnych biznesów i marek, o których głośno będzie się mówić w najbliższych latach. Będę bronił naszego sposobu myślenia, znowu odwołując się do sportu. Jeśli mamy zebrać jedenastu najlepszych piłkarzy z jednego kraju, to siłą rzeczy mamy mniejszy wybór niż trener, który może zebrać najlepszych zawodników na każdej pozycji z całego świata.
Co czeka światową gospodarkę w najbliższym półroczu?
– Gospodarka będzie powoli szła do przodu. Nieźle, ale bez spektakularnych zaskoczeń. My staramy się dobierać do portfela takie firmy, które radzą sobie w każdych warunkach koniunktury gospodarczej, a szczególnie te, które w momentach kryzysu idą po prąd, przyspieszają ekspansję i uciekają konkurentom. W konsekwencji uzyskują coraz silniejsza pozycję w swoich sektorach, co przekłada się na wzrost kursów ich akcji. Myślę również, że całe rynki mimo ostatnich wzrostów na świecie, mają szansę kontynuować dobrą passę. Argumentem „za” pozostaje cały czas fakt, że nie ma obecnie sensownej, atrakcyjnej alternatywy dla inwestycji ani w postaci niskooprocentowanych depozytów czy obligacji ani pozostałych klas aktywów.
Radzi Pan więc inwestycje w akcje.
– Wszystkich mniej doświadczonych inwestorów przestrzegam, aby nie pojmowali inwestycji w akcje w taki sposób, jak pokazuje to telewizja, gdzie najczęściej facet siedzi przed ekranem komputera i wpatruje się w jakiś szlaczek na monitorze. Przekonuje ich, żeby traktowali inwestowanie na giełdzie nie jako grę, ale jak posiadanie małych udziałów w firmach, które rozwijają się na ich oczach. Aby czuli że ich oszczędności rosną razem z rozwojem tych firm.
Rozmawiał Piotr Gajdziński
Michał Cichosz jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu na specjalności Inwestycje Kapitałowe oraz Strategie Finansowe Przedsiębiorstw. Od 2009 roku posiada tytuł Chartered Financial Analyst (CFA). Karierę zawodową rozpoczął w Domu Maklerskim BZ WBK, w latach 2008-2010 pracował w Aviva Investors Poland. Od stycznia 2011 w Skarbiec TFI zatrudniony na stanowisku zarządzającego funduszami.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ