Ring Caspara: Trump po prostu lubi amerykański biznes
Z Błażejem Bogdziewiczem, wiceprezesem i dyrektorem inwestycyjnym Caspar Asset Management S.A. oraz zarządzającymi Piotrem Rojdą i Krzysztofem Kaźmierczakiem o Ameryce w nowej erze Donalda Trumpa, hołdach lennych szefów spółek technologicznych i pragmatyzmie przyszłego prezydenta rozmawia Piotr Gajdziński.
– Wybory w Stanach Zjednoczonych zostały rozstrzygnięte i wbrew obawom nikt nie kwestionuje ich wyniku. Przyszły prezydent kompletuje swoją ekipę, czym zresztą wzbudza wiele emocji. Niby wszystko wygląda normalnie, ale Błażej twierdzi, że w Stanach Zjednoczonych dokonuje się jakaś fundamentalna zmiana.
Błażej Bogdziewicz: – Donald Trump osiągnął w wyborach bardzo dobry wynik, nieporównywalnie lepszy niż w ostatnich latach udało się wypracować innym kandydatom Partii Republikańskiej. Zdobył nie tylko przytłaczającą większość głosów elektorskich, ale głosowała na niego większość Amerykanów. Uzyskał dość duże poparcie jak na przedstawiciela Republikanów wśród Latynosów, Afroamerykanów oraz innych mniejszości. Trump uważa, że daje mu to mandat do przeprowadzenia w Stanach Zjednoczonych gruntownych zmian. Mają one dotyczyć funkcjonowania instytucji, a nawet likwidacji niektórych z nich. Na czele zmian w instytucjach zajmujących się gospodarką ma stanąć Elon Musk, który chce zderegulować gospodarkę i dramatycznie obniżyć koszty funkcjonowania państwa. Już widzimy, że do Muska dołączają kolejni ludzie związani z biznesem technologicznym, wśród nich między innymi Vivek Ramaswamy (swego czasu związany z sektorem biotechnologicznym), założyciel Ubera Travis Kalanick i wielu innych. Cały szereg przedsiębiorców przyłącza się do Trumpowskiej zmiany.
Piotr Rojda: – Dodajmy: przedsiębiorców z branży technologicznej, która dotąd była jednak bardziej łączona z Partią Demokratyczną.
Błażej Bogdziewicz: – Cztery lata temu – a osiem lat temu w jeszcze większym stopniu – wiele osób, które teraz chcą robić rewolucję z Donaldem Trumpem była postrzegana jako zwolennicy Demokratów. To znak czasów.
– Waszym zdaniem oni dołączają do nowego obozu władzy dlatego, że zrozumieli, że w Białym Domu wkrótce zamieszka silny przywódca i może im oraz ich firmom zaszkodzić, czy dlatego, że Trump ujął ich swoim programem?
Piotr Rojda: – Wskazywałbym raczej na tę pierwszą opcję, aczkolwiek sądzę, że oni nie postrzegają programu Trumpa negatywnie. Mam na myśli przede wszystkim deregulację i prorynkowe zmiany, które generalnie powinny mieć pozytywne skutki dla amerykańskiego biznesu. Oni – jak sądzę – mają też nadzieję, że Trump przedłuży obniżkę podatków, którą wprowadził podczas swojej pierwszej kadencji, bo to poprawia spółkom marże.
Błażej Bogdziewicz: – Myślę, że motywacje mogą być różne. Niektórzy bez wątpienia reagują na zapowiadane zmiany z entuzjazmem i przekonaniem szczerze wierząc, że da się usprawnić działalność wielu instytucji, które w ich przekonaniu za Demokratów działały źle, a ich decyzje ograniczały biznes. Na pewno przedstawicielem tej grupy jest Elon Musk. Ale oczywiście część „nawróconych” nie widzi innego wyjścia, jak przyłączyć się do nowego obozu. Mniejsza jednak o motywacje. Ważne jest to, że amerykański biznes orientuje się na Donalda Trumpa. W ostatnich dniach listopada 2024 roku w Mar-a-Lago na Florydzie był nawet Mark Zuckerberg (twórca Facebooka), w tym samym czasie w Google News zaczęto zamieszczać wpisy z X (co wcześniej nie miało miejsca)…
Ale część biznesu, która wcześniej była zorientowana na Demokratów, ostro krytykowała Kamalę Harris już przed wyborami. Dobrym tego przykładem był Marc Benioff, założyciel Salesforce.com, jednej z największych spółek technologicznych na świecie. Biznes technologiczny najwyraźniej pogodził się z wynikami wyborów. W USA głośna jest sprawa przeglądarki Chrome prowadzona przez Departament Sprawiedliwości, który zarzuca Alphabetowi nadużywanie pozycji monopolistycznej i chce zmusić koncern do jej sprzedaży. Niespodziewanie Trump zaczął publicznie bronić Alphabet i powiedział, że to jest wspaniała firma i nie można jej niszczyć. Choć wcześniej nowy prezydent nie był raczej przez ten koncern kochany i rozpieszczany. Obrona Trumpa zapewne nie uchroni firmy przed koniecznością wprowadzenia pewnych zmian, ale sądzę, że teraz nie będą one zbyt dotkliwe.
Krzysztof Kaźmierczak: – Przy czym, warto to chyba podkreślić, za Demokratów Alphabetowi wcale nie było tak cudownie. Sprawa antymonopolowa przeciwko niemu prowadzona była przez Departament Sprawiedliwości pod przewodnictwem Liny Khan, nominowanej na to stanowisko przez Joe Bidena. Więc nie było tak, że za rządów Partii Demokratycznej biznes technologiczny był otaczany przez władzę „puchatą kołderką”. Wiele procesów mających na celu zdemonopolizowanie tego rynku rozpoczęła się w okresie rządów Demokratów i one mocno uderzały w spółki technologiczne.
Piotr Rojda: – Jeszcze a propos przedwyborczych hołdów lennych amerykańskiego biznesu. Na finiszu kampanii należący do Jeffa Bezosa dziennik „Washington Post”…
– Tradycyjnie sympatyzujący z Demokratami.
Piotr Rojda: – Ogłosił, podobno po raz pierwszy w swojej długiej historii, że nie popiera żadnego z kandydatów. Wydźwięk był oczywisty. W obozie Kamali Harris odbiło się to głośnym echem.
– Kto dzisiaj, poza Elonem Muskiem, najbardziej korzysta z wyborczego zwycięstwa Trumpa? Wydaje się, że posiadacze kryptowalut, bo rajd bitcoina był imponujący. Dziwi mnie to, bo przyszły prezydent podczas swojej pierwszej kadencji był przeciwnikiem kryptowalut.
Błażej Bogdziewicz: – Zmienił retorykę. Na ile jest to zmiana, która przyniesie jakieś realne korzyści rynkowi kryptowalutowemu na razie nie wiadomo. Czas pokaże. Wydaje mi się, że za zmianą retoryki stała kalkulacja polityczna.
– Czy to w dłuższej perspektywie nie zaszkodzi dolarowi?
Błażej Bogdziewicz: – Na pewno nie. To jest nieporównywalnie mniejszy rynek od dolara. Całość aktywów zainwestowanych w kryptowaluty w porównaniu z wartością dolara wygląda jak mrówka przy słoniu.
Krzysztof Kaźmierczak: – Osoby inwestujące w krypto nie kupują ich po to, aby się w nich rozliczać – nie płacą nimi za kawę w Strubucksie, za nowego iPhona lub nowy samochód – tylko aby na nich spekulować. Kryptowaluty bardziej konkurują z rynkiem akcji i hazardem.
Błażej Bogdziewicz: – Warto zwrócić uwagę, że wynik wyborów uderzył w posiadaczy obligacji amerykańskich. Ten rynek zareagował negatywnie na zwycięstwo Donalda Trumpa, bo inwestorzy obawiają się zapowiadanego przez niego wyrzucenia imigrantów, co może osłabić rynek pracy, a także obniżenia podatków, co mogłoby negatywnie wpłynąć na wysokość deficytu. To rzeczywiście jest ryzyko dla gospodarki i rynków. Inwestorzy obawiają się, że Trump może pójść w populizm, ale wydaje mi się, że nowa ekipa wkrótce uspokoi sytuację. Pewne perturbacje, co może zaskakiwać, dotknęły też spółki zbrojeniowe, które tradycyjnie są związane z Republikanami. Początkowo posiadacze ich akcji zareagowali na wybór Trumpa pozytywnie, ale później mieliśmy wypowiedzi Elona Muska, który twierdził, że rząd przepłaca przy wielu programach zbrojeniowych i krytykował samoloty F-35… Spadki akcji były dość znaczące, ale w naszej ocenie przesadzone.
– Wy z nadzieją witacie zapowiedzi deregulacji gospodarki amerykańskiej.
Błażej Bogdziewicz: – Na całym świecie, także w Stanach Zjednoczonych, regulacje miały negatywny wpływ na gospodarkę i moim zdaniem nie podlega to dyskusji. Było to związane przede wszystkim z zieloną transformacją, która oczywiście jest szybko przeprowadzana głównie w Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych spowodowała duże zmiany. Wprowadzono obostrzenia, które w praktyce uniemożliwiły wiele inwestycji, powodowały znaczący wzrost kosztów prowadzenia biznesu, ale de facto uderzały też w konsumentów – na przykład poprzez wzrost cen mieszkań lub energii. W USA jest dużo tych nadmiarowych regulacji i one hamują wzrost gospodarczy. Oczywiście w Europie jest znacznie gorzej, ale Ameryka też nie jest od nich wolna. Stąd pomysł deregulacji wydaje mi się obiecujący. Oczywiście jest ryzyko, że ten proces doprowadzi do zniszczenia instytucji. To byłby zły kierunek, bo instytucje są niezwykle ważne w gospodarce rynkowej – mówiliśmy o tym podczas jednego z naszych ostatnich Ringów – ale mam nadzieję, że zmiany będą sensowne, a nie dewastujące.
Piotr Rojda: – Na skutek przeregulowania europejska gospodarka bardzo cierpi…
– Czasem wręcz krwawi.
Piotr Rojda: – I dzieje się to przez błędną transformację energetyczną. W najbardziej jaskrawych barwach widać to w Niemczech. W Stanach Zjednoczonych nie było tak źle, ale dotychczasowe otoczenie regulacyjne sprzyjało powtórzeniu europejskiego scenariusza i wprowadzeniu nieefektywnych zmian. To się teraz odwraca. JD Vance, który wkrótce zostanie wiceprezydentem, już zapowiedział zakończenie dotowania budowy wiatraków, bo jest to jego zdaniem najmniej efektywne źródło energii.
– Patrzę teraz na Piotra i widzę u niego lekko skwaszoną minę. Zapewne dlatego, że sekretarzem stanu do spraw zdrowia ma zostać Robert F. Kennedy Jr., człowiek sceptyczny wobec medycyny. Co ta nominacja może oznaczać dla sektora biotechnologicznego?
Piotr Rojda: – Kennedy zasłynął przede wszystkim sceptycyzmem wobec szczepionek i ostro krytykował działania administracji amerykańskiej podczas pandemii koronawirusa. W naszej ocenie dla sektora biotechnologicznego – dla małych innowacyjnych spółek rozwijających nowe terapie – jego nominacja nie stanowi zagrożenia. A obecność Viveka Ramaswamy w bliskim otoczeniu Trumpa, o czym wspomniał Błażej, jest dla sektora biotechnologicznego pozytywnym sygnałem. To nie są chyba płonne nadzieje, bo ostatnio Ramaswamy często wypowiadał się o FDA – czyli Agencji Żywności i Leków – krytykując jej opieszałość i postulując zmiany, które powinny zajść w jej działalności. Mówił między innymi o zmniejszeniu kosztów badań, co od dawna jest jednym z głównych postulatów tego środowiska. Koszty przeprowadzenia trzeciej, ostatniej fazy badań klinicznych są dużą przeszkodą dla wielu spółek.
Spodziewam się natomiast negatywnego wpływu Kennedy’ego na producentów szczepionek. Zresztą oni sami się tego spodziewają. Wróciłem właśnie z konferencji biotechnologicznej w Londynie, gdzie rozmawiałem z przedstawicielami Moderny. Usłyszałem, że spodziewają się lekkiego negatywnego wpływu, ale zaznaczyli, że obecna retoryka Kennedy’ego jest dużo bardziej umiarkowana niż jakiś czas temu. Na pewno natomiast z bardzo dużym niepokojem powinni patrzeć w przyszłość amerykańscy producenci żywności, bo Kennedy nie raz podkreślał, że jedzenie spożywane przez Amerykanów ma bardzo zły skład. Porównywał na przykład liczbę składników płatków śniadaniowych – w Stanach Zjednoczonych jest ich kilkanaście, a w Europie bodaj cztery. Przeszkadza mu też nazbyt jego zdaniem agresywna reklama leków w mediach. Wydźwięk londyńskiej konferencji biotechnologicznej jest taki, że sektor medyczny uważa jego stanowisko za administracyjne, bez wielkiego wpływu na całą branżę. Moim zdaniem spółki znajdujące się w sferze naszego największego zainteresowania, a więc np. rozwijające terapie onkologiczne mogą się spodziewać pozytywnych zmian.
Błażej Bogdziewicz: – Branża biotechnologiczna chciałaby obniżenia kosztów badań i chciałaby, aby FDA działała w tym kierunku.
– W jaki sposób można administracyjnie obniżyć koszty badań?
Błażej Bogdziewicz: – Trochę obniżając poprzeczkę.
Piotr Rojda: – Nie tak dużo ośrodków, w których wykonywane są badania, nieco mniej pacjentów, mniejsze ramię placebo. Można to zrobić.
– To teraz energetyka. Stany Zjednoczone są dzisiaj największym eksporterem ropy naftowej i gazu. Jakie będą działania administracji Donalda Trumpa wobec tego sektora? Pytam, bo to może wpłynąć nie tylko na gospodarkę amerykańską, ale także globalną.
Krzysztof Kaźmierczak: – Podczas kampanii padł pomysł 3-3-3, gdzie ta ostatnia trójka miałaby być trzema dodatkowymi milionami baryłek ropy na rynku…
Piotr Rojda: – Jest już zmiana retoryki w tym temacie. Teraz mówi się o dodatkowych 3 milionach ropy lub ekwiwalentów.
Krzysztof Kaźmierczak: – Tak czy inaczej nie bardzo wiadomo skąd one miałyby się wziąć. Branża patrzy na liczby, w większości są to spółki publiczne z konkretnymi zobowiązaniami wobec akcjonariuszy, które w ostatnich latach skupiały się na zwiększaniu wielkości płaconych dywidend, a nie na wzroście wydobycia. Zwiększenie produkcji jest możliwe, ale wszystko zależy od ceny rynkowej i zaklęcia Trumpa nie zmuszą amerykańskich nafciarzy do jego zwiększenia. W tej chwili ropa kosztuje około 70 dolarów za baryłkę, gaz jest po 3,20 $/mmbtu. Takie ceny nie szkodzą amerykańskiej gospodarce. Gdyby za ropę trzeba było płacić 150 dolarów, a za gaz około 10 dolarów, to byłaby to kotwicą dla wzrostu gospodarczego i wówczas być może działania administracyjne byłyby pożądane. Ale z drugiej strony, gdyby baryłka kosztowała 150 dolarów, to koncerny same zwiększyłyby wydobycie.
– A energetyka atomowa? W ostatnich latach zaszła w tym sektorze pozytywna zmiana.
Krzysztof Kaźmierczak: – Na razie mamy znaki zapytania. Temu sektorowi bardzo pomógł IRA, czyli Inflation Reduction Act wprowadzony w czasie prezydentury Bidena. Były obawy, że Trump wywali to prawo w powietrze, ale moim zdaniem to się nie wydarzy. Obie główne partie w Stanach Zjednoczonych opowiadają się za rozwojem energetyki atomowej, a poza tym znaczna część elektrowni atomowych jest zlokalizowana w stanach rządzonych przez Republikanów, więc wysadzając to prawo w powietrze – Trump strzeliłby sobie w kolano.
– Jedno wydaje się pewne – po wprowadzeniu się Donalda Trumpa do Białego Domu wojna handlowa z Chinami nabierze rumieńców.
Błażej Bogdziewicz: – To prawdopodobne. Oczywiście przy Trumpie niczego nie możemy być na sto procent pewni, ale wydaje mi się, że tak jednak będzie. Przy czym pamiętajmy o kilku rzeczach. Po pierwsze dramatyczne podniesienie ceł na importowane towary zwiększyłoby inflację, co byłoby niedobrze przyjęte przez elektorat. Dlatego stawiam, że wojna handlowa z Chinami będzie się zaostrzała, ale działania administracji amerykańskiej będą wyważone i stopniowe. Natomiast – i tu akurat niewiele się zmieni – będziemy mieli do czynienia ze skracaniem łańcucha dostaw i przenoszeniem fabryk do Stanów Zjednoczonych lub pewnych, zdeklarowanych sojuszników, ale przede wszystkim do USA. To działo się już za Bidena i sądzę, że teraz ten proces przyspieszy. Trump mówił o półprzewodnikach, o substancjach czynnych niezbędnych do produkcji leków… Jest powszechne przekonanie, że za tymi działaniami stoi logika konfliktu zbrojnego między Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Czy do wojny między tymi państwami dojdzie nie wiadomo, ale bez wątpienia obie strony się do tego przygotowują i obie uważają ten konflikt za realny.
Piotr Rojda: – Przyszła administracja zdaje się być usłana jastrzębiami, jeśli chodzi o stosunek do Chin. Bo i Marco Rubio, który ma być nowym sekretarzem stanu, jest postrzegany jako jastrząb, i Mike Waltz, przyszły doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego. Ale zgadzam się z Błażejem, że Trump może się okazać zaskakująco elastyczny.
– Na marginesie. Ta zmienność przyszłego prezydenta Was nie martwi?
Błażej Bogdziewicz: – Z punktu widzenia inwestorów ważne jest to, że on ma instynkt biznesowy. Trump po prostu lubi biznes i bierze jego potrzeby pod uwagę.
– To na koniec zajmijmy się jedną z najważniejszych i najgłośniejszych kampanijnych zapowiedzi kandydata Republikanów, czyli wyrzucenia z USA nielegalnych imigrantów. To się spełni? Pytam o to także w kontekście przenoszenia fabryk do Stanów Zjednoczonych, bo jeśli ten proces rzeczywiście przyspieszy, to będą potrzebni pracownicy.
Błażej Bogdziewicz: – Faktycznie były, po wyborach zostało to zresztą potwierdzone, zapowiedzi masowego wyrzucania z USA nielegalnych imigrantów – ale wątpię, że to nastąpi. Oczywiście jakieś działania tego typu będą miały miejsce, ale szczerze wątpię, aby Trump deportował 10 milionów ludzi. Pamiętajmy zresztą, że on miał też wypowiedzi proimigracyjne odnoszące się do osób, które znalazły się w Stanach Zjednoczonych legalnie. Spodziewam się jednak jakichś pragmatycznych działań.
Krzysztof Kaźmierczak: – Tym bardziej, że bardzo wiele amerykańskich spółek narzeka na brak pracowników. Każde zacieśnienie tego rynku może generować presję na płace, a w konsekwencji przyczynić się do wzrostu inflacji.
Błażej Bogdziewicz: – Będą jakieś pokazówki, którym będą towarzyszyły pragmatyczne działania. To byłoby bardzo w stylu Donalda Trumpa.
NOTA PRAWNA Wszelkie materiały zawarte w niniejszym opracowaniu stanowią własność F-Trust S.A. i mają wyłącznie charakter informacyjny oraz reklamowy. W szczególności nie stanowią one oferty w rozumieniu art. 66 Kodeksu cywilnego, zaproszenia do zawarcia transakcji na instrumentach finansowych, bądź rekomendacji inwestycyjnej. Przedmiotowe materiały nie stanowią także porady inwestycyjnej, ani jakiejkolwiek innej formy zalecenia inwestycyjnego dotyczącego danego instrumentu finansowego, a także jakiejkolwiek innej porady, w szczególności prawnej bądź podatkowej. Materiały zamieszczone w niniejszym opracowaniu nie powinny stanowić podstawy jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej. Odwołania w niniejszym opracowaniu do akcji, obligacji i innych instrumentów finansowych bądź grup takich instrumentów, stanowią jedynie odniesienia do szeroko rozumianych rynków i nie stanowią podstaw do jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Wszelkie wyniki inwestycyjne przedstawione w ramach niniejszego opracowania w chwili jego publikacji mają charakter historyczny i nie stanowią gwarancji uzyskania podobnych w przyszłości. Informacje zamieszczone w materiale zostały przygotowane na podstawie źródeł własnych. F-Trust S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne błędy lub braki w niniejszym opracowaniu, ani za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte w związku z tym opracowaniem.