Turcja. Anatomia sukcesu
Rok 2014 w Turcji nie był łatwy. W Parku Gezi odbyły się poteżne protesty przeciwko władzy, które zakończyły się szeroko zakrojoną pacyfikacją. Turcy dwukrotnie szli do wyborów: raz oddawali głos na władzę samorządową, a potem, po raz pierwszy w swojej historii, w powszechnych wyborach prezydenckich. Mimo tych zawirowań, główny indeks giełdy w Ankarze wzrósł o 26% i był to jeden z najwyższych wskaźników na świecie.
W tej sytuacji nie powinno dziwić, że wśród dziesięciu funduszy, które w 2014 roku dały najwyższą stopę zwrotu, pięć inwestowało na rynku w Stambule. Cztery z nich, między innymi znajdujące się w ofercie F-Trust subfundusze UniAkcje Turcja oraz Caspar Akcji Tureckich, uzyskały ponad 30-procentową stopę zwrotu, a kolejny – również będący w naszej ofercie Quercus Turcja – zbliżył się do magicznych 30%. Dla porównania, średnia stopa zwrotu uzyskana przez polskie fundusze w ubiegłym roku wyniosła 1,82%.
Początek nie był obiecujący
Zaczęło się od planów postawienia centrum handlowego na ostatnim zielonym skrawku europejskiej części Stambułu. Miejscowa ludność zawyła ze wściekłości. Erdogan, który nie jest szczególnym miłośnikiem ruchów miejskich oraz innych oddolnych inicjatyw, zareagował we właściwy dla siebie sposób: protestujących nazwał terrorystami, a zamiast rozmawiać, wysłał oddziały specjalne.
Po pacyfikacji Parku Gezi wcale nie było łatwiej. Przy okazji wyborów konkurencja polityczna premiera Erdogana postanowiła wytoczyć przeciwko AKP, czyli partii rządzącej, prawdziwe działa. Szefa partii oskarżono nie tylko o uchybianie demokratycznym standardom, ale również o próbę wprowadzenia w Turcji autorytarnych rządów. Tych kraj nie znał od czasu Ataturka, czyli kogoś na kształt polskiego Piłsudskiego. Mimo to Erdogan wygrał wybory samorządowe i nie tylko utrzymał, ale nawet zwiększył swoją władzę w terenie. Na jego wynik wpływ mógł mieć zakończony proces przeciwko oficerom armii tureckiej, którzy do tej pory z tylnego siedzenia rządzili krajem, a których premier po prostu zdegradował i wtrącił do więzienia.
W drugiej połowie roku miały miejsce pierwsze powszechne wyboru prezydenckie. Opozycja oraz strona społeczna zaangażowały się w nie ze wszystkich sił, ale mimo to Erdogan wygrał już w pierwszej turze. W tym momencie ma w swoim ręku władzę w terenie, w parlamencie i najwyższy urząd w państwie, który, z uwagi na pierwsze powszechne wybory, gwarantuje mu najsilniejszą legitymację do sprawowania władzy. Te zwycięstwa nie były łatwe. Widok ludzi bitych przez opancerzonych funkcjonariuszy zazwyczaj nie dodaje popularności. Oskarżenia o próbę wprowadzenia autorytaryzmu również, zwłaszcza, że suche fakty sprawiają, że trudno im zaprzeczyć. Mimo wszystko Erdogan odniósł jeszcze jeden sukces.
Turecka giełda wśród światowych liderów
Oczkiem w głowie byłego premiera, a obecnego prezydenta Turcji, zawsze była gospodarka. Jak widać, zna się na tym jak mało kto. Decyzje, które podejmował jako premier w poprzedniej kadencji tureckiego parlamentu zostały docenione przez jeden z największych autorytetów na świecie w dziedzinie ekonomii – Bank Światowy. Na stronie instytucji możemy przeczytać: „Turcja to jeden z największych partnerów Banku Światowego. PKB tego kraju wynosi 786 miliardów dolarów, co plasuje Ankarę na 18. pozycji wśród największych gospodarek na świecie. W mniej niż dekadę, przychód na obywatela został niemalże potrojony i teraz wynosi więcej niż 10 000 dolarów. Co prawda wzrost gospodarczy spowolnił w czasie światowego kryzysu w roku 2008, ale mimo to okazał się silny i odporny na wstrząsy. Dziś Turcja jest przykładem, z którego powinny korzystać inne państwa w regionie. Turecki rynek pracy szybko odrodził się po kryzysie, a poziom zatrudnienia przewyższa ten z lat przed kryzysem”.
Na taką opinię w Banku Światowym trzeba ciężko pracować. Turcja oczywiście ma również swoje problemy, wśród których eksperci zwracają uwagę na wysokie zaangażowanie kapitału zagranicznego oraz niepewność zatrudnienia w wielu sektorach gospodarki. Jednak ową niepewność należy rozpatrywać w inny sposób, niż tą znaną z polskiego rynku. Turcy mają pracę, choć obawiają się czy uda im się ją utrzymać. Biorąc pod uwagę obecne zawirowania w globalnej ekonomii, to naprawdę solidna podstawa do dalszego rozwoju gospodarczego kraju. Wielu partnerów Banku Światowego nie może się pochwalić nawet takim sukcesem.
Najlepiej widać to na przykładzie. Moja znajoma z Turcji, Buse Sarikaya, mówiła mi ostatnio, że choć kończy studia, to nie boi się o pracę zgodną z jej wykształceniem. Już od przedostatniego roku studiów zgłaszają się do niej pracodawcy oferując jej płatny staż z możliwością zatrudnienia po zakończeniu studiów. Polscy studenci mogą o takiej sytuacji jedynie pomarzyć. Obecnie bezrobocie w Turcji niewiele przekracza 10%, ale eksperci przewidują, że w tym roku nieco spadnie. Obiecująco wyglądają też prognozy wzrostu tureckiego PKB – w pierwszym kwartale wzrost tego wskaźnika ma wynieść 1,7%, w drugim już 2,85%, a w trzecim osiągnąć 3,2%. Turecka Izba Gospodarcza twierdzi, że w 2015 roku najlepiej będzie się rozwijać budownictwo infrastrukturalne, przemysł wytwarzania maszyn i urządzeń oraz produkcja RTV, AGD i IT. Będzie to też najprawdopodobniej dobry rok dla tureckiego przemysłu tekstylnego, który jednak w przyszłości odczuje z pewnością konkurencję ze strony Chin oraz Wietnamu.
W tym roku czeka Turcję nie lada przeprawa, czyli wybory parlamentarne, które są planowane na czerwiec. Ale jak pokazują pierwsze sondaże, partia Erdogana powinna wygrać te wybory w cuglach.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ