Odpowiedź na wpis z bloga IndependentTrader.pl dotyczący inwestowania za pomocą funduszy inwestycyjnych
Ostatnio przez portale internetowy przetoczył się ciekawy wpis z bloga IndependentTrader dotyczący inwestowania za pomocą funduszy inwestycyjnych. Autorem wpisu jest popularny w środowisku internetowym publicysta, Trader21. Czujemy się wywołani do tablicy, bo to właśnie fundusze inwestycyjne są podstawą naszego biznesu.
Sugestia zawarta w artykule jest taka, że nie warto inwestować w fundusze, a w zamian należy samodzielnie budować portfel z takich pozycji jak ETFy, obligacje czy akcje.
Liczba funduszy jest ogromna i nie sposób jest wydać jedną wiążącą opinię, podobnie jak to jest na rynku samochodów, obuwia czy innych dóbr i usług. Fundusz inwestycyjny może być dobry, ale też może być zły, jak wszystko dookoła. Można też napisać, że nie należy kupować żywności w sklepie, bo zawiera konserwanty, chemię i jest nastawiona na masową sprzedaż. Recepta? Każdy z nas powinien samodzielnie piec chleb, hodować trzodę i uprawiać ziemię. Oczywiście można to robić, ale czy starczy nam czasu na inne czynności, z których np. czerpiemy korzyści finansowe. Na pewno znajdą się osoby, które tak robią i są z tym szczęśliwe, ale czy takie wyjście jest dla każdego? Można z wyobraźnią poszaleć jeszcze bardziej, kto wie co np. dodają do lekarstw, czego nie mówią nam lekarze … i wyjściem zapewne też będzie samodzielne przygotowywanie naparów i samodzielna terapia.
Pytanie tylko w ilu przypadkach na 100, takie działanie przyniesie pożądane rezultaty. Kto z nas jest w stanie zrobić to właściwie? Te osoby, które mają czas i wiedzę tak zrobią, a co z resztą? Tą większą częścią naszej populacji…
Odnosząc się do konkretnych tez chcę przedstawić nasz punkt widzenia:
Teza 1. Obsługujący nas „doradcy inwestycyjni” są tylko dobrze wyszkolonymi sprzedawcami.
Zgadzam się z autorem odnośnie nadużywania sformułowań typu „doradca inwestycyjny, finansowy” po stronie sprzedawców. W stu procentach też zgadzam się, że rynek poszedł w na łatwiznę i odszedł od merytoryki, a poszedł w kierunku łatwej i szybkiej prowizji. W szczególności gdy mowa o polisach inwestycyjnych. W tym miejscu natomiast chciałbym zająć się rynkiem czystych jednostek funduszy.
Teza 2. Na funduszach zarabiają założyciele i zarządzający, którym zależy tylko na pozyskaniu kapitału.
Zdrowe podejście to takie, w którym jest zgodność interesów. Kiedy pominiemy aspekt wysokich prowizji ( i nieodłącznych w polisach opłat likwidacyjnych) to zdrowa relacja jest wtedy, gdy wynagrodzenie osoby/firmy oferującej fundusze inwestycyjne jest rozłożone w czasie i wypłacane jest tak długo, jak klient jest zadowolony i utrzymuje swoje aktywa. W przypadku niezadowolenia klienta, czy to z wyniku czy jakości obsługi, klient bez opłat umarza swoje środki i szuka czegoś konkurencyjnego.
Zarzut, że założycielom funduszu zależy na powiększaniu aktywów jest dla mnie niezrozumiały. Każdy kto podejmuje przedsięwzięcie biznesowe robi to dla osiągnięcia zysku. Nieważne czy zakładam TFI, fabrykę cukierków czy sklep osiedlowy. Nie żyjemy jednak we wczesnych latach 90, gdy częstą praktyką było wrobienie klienta i zarobienie na nim dużo, ale tylko raz. Obecnie biznes buduje się na długotrwałych relacjach z klientami i tylko takie podejście jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym, do osiągnięcia zamierzonych celów biznesowych. Co z tego, że fundusz nierzetelnie pozyska aktywa, kiedy za chwilę klient je wycofa i jeszcze opowie o takiej praktyce wszystkim swoim znajomym. Jaki w tym biznes?!
Teza 3. Fundusze pobierają wysokie opłaty.
Zgadzam się z autorem, że opłaty w Polsce są wysokie. Opłata dystrybucyjna podlega negocjacjom i bez problemu znajdzie się na rynku miejsca, gdzie można ją zredukować nawet całkowicie, ale ważniejsze wydaje się być odniesienie się do opłaty za zarządzanie. Obecnie oferta dystrybutorów jest na tyle bogata, że spokojnie można ulokować swoje oszczędności w fundusze zagraniczne, w których opłata za zarządzanie wynosi np. 1.5%
W Polsce mamy wyraźną niechęć do płacenia za coś, za czyjąś wiedzę, czas czy doświadczenie. Na tzw. „zachodzie” jednak klient wie, że każda usługa kosztuje i opłaty wstępne są normalną praktyką rynkową i nikogo nie dziwią, a w zamian opłata za zarządzanie jest na zupełnie niższym poziomie. U nas ich brak towarzystwa funduszy rekompensują sobie wyższą opłatą za zarządzanie, ale silna konkurencja wśród towarzystw i dystrybutorów powinna doprowadzić do normalizacji tych praktyk.
Teza 4. Wyniki funduszy wypadają źle w porównaniu z indeksami.
W każdej kategorii funduszy są bardzo duże rozbieżności co do wyników. Kierujmy zatem nasz kapitał do tych rozwiązań, które często i regularnie pobijają swój punkt odniesienia. W ten sposób motywujemy zarządzających do lepszej pracy.
Teza 5. Zarządzający są tylko ludźmi i mylą się tak jak my.
Kolejny raz zgadzam się z autorem, zarządzający to też ludzie. Podobnie może sprawa wyglądać z mechanikiem w warsztacie. Jeżeli praca jednego z nich nas nie zadowala, to nie rezygnujemy z warsztatów w ogóle, tylko zmieniamy na inny. Dlatego wybierajmy te rozwiązania, w których widać, że zastosowane mechanizmy dotyczące inwestycji sprawiają, że osiągane wyniki są dla nas zadowalające. Zakup jednostki funduszu to nie małżeństwo. Nie wiążemy się na stałe, a rozwód też nie jest kosztowny. Kierujmy nasz kapitał do miejsc, w których sobie lepiej poradzi.
Teza 6. Do It Yourself!
Wskazane propozycje są jak najbardziej słuszne, ale pytanie czy dla „przeciętnego” inwestora. Czy ten „przeciętny” inwestor będzie miał czas na te samodzielne zakupy i ich monitoring? Czy właściwe zarządzi swoim ryzykiem inwestycyjnym? Czy wystarczająco zdywersyfikuje swój portfel? Czy po tym wszystkim starczy mu jeszcze czasu na robienie tego, co generuje mu dodatnie przepływy finansowe?
A może ten przeciętny inwestor powinien znaleźć dostawcę rozwiązań inwestycyjnych, z którym będzie miał wspólny cel i interes. Kogoś, kto z całego morza dostępnych funduszy wyselekcjonuje te najbardziej adekwatne dla niego i obecnej sytuacji rynkowej.
Zobacz także: